Wspomnienia spikera, czyli mówi dla Was Mariusz Sadłowski
Pewnie spora część z Was kojarzy go już tylko z roli spikera na meczach Narwi (ostatnio znów opuścił to „stanowisko”), tymczasem kilka… oj, już kilkanaście lat temu, występował z powodzeniem w pierwszym składzie drużyny niebiesko-czerwonych. Mowa o Mariuszu Sadłowskim, znanym również jako „Dyluś”.
Obecnie jest on kierownikiem działu sprzedaży w niebiesko-czerwonej do szpiku kości firmie EL-SAM. Poza tym jest jednym z trenerów młodych adeptów sztuki zwanej piłką nożną w ostrołęckiej Akademii Piłki Nożnej. Nie trzeba go było długo namawiać do powspominania czasów, kiedy kopał w Narwi, a drużyna była jedną wielką rodziną. Chcecie zobaczyć archiwalne fotki z połowy lat 90. ubiegłego wieku? A może dowiedzieć się, kto ukradł buty juniorom Narwi? 🙂 Zapraszam zatem do wejścia w pełną treść tej wiadomości.
Oddajemy głos Mariuszowi Sadłowskiemu. Od razu zaznaczam, że będzie jeszcze ciąg dalszy 😉
O początkach:
– Zaczynałem przygodę jako 13-letni młokos w trampkarzach w 1991 roku, u trenera Mariana Szaramy. Grałem wtedy jak ostatni stoper, no i jako ostatni obrońca… byłem kilka razy królem strzelców. Modne były wtedy wyjazdy na turnieje na Litwę czy Łotwę (nie pamiętam dokładnie) i tam też się udało parę razy zostać najlepszym zawodnikiem, do dzisiaj nie wiem dlaczego:-)
O ówczesnych kolegach z zespołu:
– W trampkarzach mieliśmy zarąbistą ekipę: z bliźniakami [Tomkiem i Jarkiem Sadłowskimi; kuzynami Mariusza – przyp. narvi], Konradem Czapskim, Jurkiem Zychem, Andrzejem Kamińskim na czele. Laliśmy wszystkich wokoło jak chcieliśmy, a graliśmy z rocznikami o rok-dwa starszymi. Pamiętam mecz z Przasnyszem, jeszcze na piachu na boku MOSIR-u. Oni rok-dwa starsi, a my ich ogoliliśmy 10-0. A mnie, ostatniemu stoperowi, udało się strzelić 5 bramek.
– Następnie junior młodszy u trenera Jerzego Tonewy. To były czasy, że tego samego dnia (nie ważne, czy wyjazdowe mecze, czy u siebie) grałem połowę meczu w juniorach młodszych, a cały mecz w juniorach starszych u Waldemara Marczaka i odwrotnie, w zależności od wyniku. Dlatego przygoda z drużyną juniorów młodszych dotyczyła raczej tylko meczów. No i właśnie w juniorach też mieliśmy fajną ekipkę: Robert Pyskło, Grzegorz Surgiewicz, Zbyszek Sobiech, Jarek Myśliwiec, Marcin Roman, Robert Nol, Paweł Błach, Arek Mulinek, bliźniaki… Trochę starszych i sporo młodszych zawodników, ale atmosfera była super. No i w juniorach powtarzał się scenariusz, że w sobotę grałem połówkę w seniorach, a w niedzielę cały mecz w juniorach. Ale nikt nie narzekał.
O pozycji na boisku:
– W juniorach grałem to na prawej obronie, prawej pomocy, to w środku pola… I to samo w seniorach, tyle że czasami w seniorach także w ataku.
O meczach w seniorach:
– Meczów było naprawdę dużo, nie pamiętam dokładnie, ale tak gdzieś od 1995 roku regularnie grałem w seniorach i oczywiście w juniorach. Parę brameczek też się strzeliło, ale ile dokładnie – też nie pamiętam. Pamiętam za to taki mecz z Koroną Górą Kalwarią, który wygraliśmy 4-0 w Ostrołęce. Ja strzeliłem dwie i bliźniaki po jednej bramce, a w Życiu Warszawy napisali w tytule „Sadłowscy kontra Góra Kalwaria 4-0”. Mnóstwo jest takich wspomnień, ale nie sposób wszystkiego wymienić.
O śmiesznych momentach:
– Z takich dziwnych około piłkarskich przygód warto przypomnieć mecz z Kormoranem Lega Bystry (była kiedyś taka dziwna drużyna) w juniorach, kiedy tamtejsi działacze ukradli nam buty… Musieliśmy wracać do Ostrołęki w sandałach.
O zakończeniu kariery:
– Jeżeli chodzi o zakończenie przygody z piłką nożną to związane jest to przede wszystkim z tym, że pan Jan Zalewski nie widział mnie w składzie. Siedziałem długo na ławce. Potem wymyślili, że mnie zawieszą za rzekomo złe odezwanie się do „działacza” w trakcie meczu. Więc wtedy złożyłem pismo do klubu o wydanie karty. Potem jeszcze próbowali coś tam naprawić, ale decyzję o odejściu podtrzymałem. A dopiero potem podjąłem decyzje o ślubie i w końcu trzeba było się wziąć porządnie za robotę 🙂
(Po kliknięciu w każde ze zdjęć dostaniecie się do dużo większych wersji)
Koniec części pierwszej…
4 comments