Wywiad z Janem J. Zalewskim
Jan J. Zalewski: Witam serdecznie Wszystkich sympatyków Narwi. Z wielką przyjemnością postaram się odpowiedzieć na zadane pytania oraz podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat przeszłości jak i przyszłości Narwi.
N+: Na początek – czy mógłby Pan przybliżyć młodszym kibicom swoją trenerską przygodę z Narwią? Kiedy się zaczęła i ja przebiegała?
JZ: Moja przygoda trenerska w Narwi rozpoczęła się w 1974 r od prowadzenia zespołu juniorów. W 1981 przygotowywałem drużynę juniorów Narwi jako reprezentację woj. ostrołęckiego do Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży (Mistrzostwa Polski Juniorów Młodszych), która to drużyna zajęła 5 miejsce. Niestety nie dane mi było jechać na finał (zastąpił mnie trener Jerzy Tonewo) ponieważ jednocześnie byłem II trenerem III-ligowej Narwi i po rezygnacji z funkcji I trenera przez Andrzeja Prawdę polecono mi objęcie tego zespołu. Po odejściu również 6 czołowych zawodników los tego zespołu był przesądzony – spadek. Następnie jako asystent wraz z trenerem Marianem Szaramą ponownie awansowaliśmy do III ligi. W 1985 r wyjechałem do USA, gdzie pracowałem z młodzieżą i seniorami w Poloni Nowy Jork. Na początku 2000 r objąłem I zespół Narwi występujący w IV lidze. Zrezygnowałem w kwietniu 2001r.W późniejszych latach prowadziłem juniorów Narwi.
N+: Większość trenerów w młodości była piłkarzami. Jak to było z Panem, grał Pan? Jeśli tak, to na kim starał się Pan wzorować?
JZ: Jako piłkarz pierwsze kroki stawiałem w 1960 r w drużynie juniorów KS Turbina Ostrołęka. Nadmienić trzeba, że w tym czasie w Ostrołęce działały 4 kluby piłkarskie, oprócz w/w były jeszcze KS Celuloza, KKS Kolejarz i MKS Narew. MZKS Narew powstała dopiero jesienią 1962 r. Ponieważ w 1962 r wyjechałem do szkoły w Gdańsku, chciałem trenować w Lechii, ale nie otrzymałem pozwolenia ze szkoły. Do Narwi wróciłem dopiero w 1967 r i grałem do 1974. Wybitnym piłkarzem nie byłem. Lata rozłąki z piłką zrobiły swoje. O wiele lepiej wiodło mi się na zagranicznych boiskach. W latach 1976-77 występowałem w Polonii Nowy Jork. W 1981 grałem w klubach RFN – VFL Horneburg i Grun Weiss Stade (w odpowiedniku naszej IV ligi). Czy miałem się na kim wzorować? Jako junior niestety nie, ponieważ w tym czasie nie było w Ostrołęce ani trenera, ani wybitnych piłkarzy. Miasto nasze nie miało większych tradycji piłkarskich. Wzorce do naśladowania spotkałem dopiero w Poloni NY, gdzie grałem z 4 reprezentantami Polski.
N+: Zrezygnował Pan z prowadzenia Narwi w kwietniu 2001 roku. Jakie były tego powody?
JZ: Otóż i to, co się na to złożyło… Kiedy w lipcu 2000 r, podczas zgrupowania w Olecku przegraliśmy 0-1 sparing z Jagiellonią Białystok, w którym to meczu byliśmy lepsi, uwierzyłem w tych zawodników, ze wspólnie zbudujemy dobry zespół, na miarę III ligi. Przekonania nabrałem jeszcze bardziej, kiedy po bardzo dobrym meczu, choć przegranym, w 1/16 Pucharu Polski z liderem II ligi Hetmanem Zamość. W tym czasie w klubie panowała dobra atmosfera, którą stworzył Prezes Janusz Makulec, prywatnie Szef Telekomunikacji w Ostrołęce, gdzie zatrudnionych było na dobrych warunkach pół drużyny. Wszystko układało się dobrze do ostatniego meczu z Łomiankami, które były liderem, a my mieliśmy 2 punkty straty do nich. Niestety kierownictwo Klubu (prezes miał złych doradców) bez porozumienia ze mną, zaplanowało również na ten dzień bankiet zakończeniowy. Z reguły tak jest, że właśnie myśli są skierowane na to. Efekt to 1-3 w plecy. W tym dniu zrozumiałem, że wszystko chyba stracone. Choć jeszcze się łudziłem i w przerwie zimowej szukałem wzmocnień do zespołu. Niestety nic z tego nie wyszło, a jak nie pojechaliśmy na obóz przygotowawczy, to wiedziałem że to koniec marzeń o dobrej drużynie, tym bardziej, że pozycja zawodowa Prezesa Makulca zaczęła topnieć i dalsza perspektywa rozwoju była nie realna, a amatorszczyzna mnie nie interesowała.
N+: Czym się Pan później zajmował? Dalej piłką?
JZ: Po rezygnacji wyjechałem na pół roku do USA, a po powrocie trenowałem zespół juniorów Narwi.
N+: A Pański najlepszy moment z naszym klubem to…?
JZ: Mój najlepszy moment w Narwi to zapewne 5 miejsce juniorów w 1982 r oraz mecz z Hetmanem Zamość, w którym zabrakło nam trochę szczęścia. Niektórzy kibice twierdza, że to był najlepszy mecz Narwi jaki kiedykolwiek widzieli.
N+: Wyróżniłby Pan jakiegoś piłkarza spośród prowadzonych przez Pana? Czy był ktoś, kto mógł zrobić naprawdę niezłą karierę?
JZ: Było ich wielu. Z drużyny juniorów z 1974 r na pewno Włodek Laskowski, któremu kontuzja przerwała karierę; Marek Andruszewski – pierwszy piłkarz Narwi grający w zespole zawodowym, Eagles New Jersey. Z zespołu juniorów z 1982 r Marka Zalewskiego, który nie chciał grac w LKS Łódź tylko z sobie wiadomych powodów; Robert Tonewo, który w 1989 r wraz z drużyna został uniwersyteckim mistrzem USA. Z ostatniej drużyny juniorów, która prowadziłem w 2004, to Łukasz Grzeszczyk (wychowanek Janusza Czapskiego),który może zajść daleko jeżeli zmieni się mentalnie. Z zespołu seniorów to oczywiście bracia Sadłowscy, a szczególnie Tomek, piłkarz wszechstronny; Wiesiek Świętochowski – szybkość jego była zabójcza, a z dnia na dzień robił olbrzymie postępy; Piotrek Strzeżysz powinien osiągnąć to co Marcin Truszkowski i Mariusz Marczak. Na koniec tej odpowiedzi, chciałem wspomnieć o Marianie Elerze, który grał do 1986 r. Uważam – i nie tylko ja – że piłkarsko była to w Narwi postać nr 1. Gdyby jego myślenie życiowe było inne zaszedłby naprawdę daleko.
N+: Śledzi Pan dalej wydarzenia związane z Narwią? Kiedy ostatni raz był Pan na meczu Narwi?
JZ: Wszystko co dzieje się z Narwią śledzę na bieżąco i liczę, że w końcu doczekamy się dobrej drużyny, bo to co widziałem ostatnio na wiosennych derbach z HiD-em i jesienny mecz z Legionovią, to ja po prostu się wstydziłem, bo tak słabo grającej Narwi to ja nie widziałem. Jest nadzieja, że trener Zajączkowski to zmieni, choć myślę że w aktualnym składzie awansu nie będzie, obym się mylił. Uważam, co zresztą powtarzam od wielu lat, że Narwi najbardziej jest potrzebny doświadczony (grający w III lub II lidze) pomocnik, który będzie rządził i dzielił na boisku, a młodsi piłkarze będą mieli od kogo się uczyć, bo jak na razie to ściągamy piłkarzy, którzy poziomem nie odbiegają od naszych.
N+: Mijają lata a Narew dalej „siedzi” w IV lidze… Czy miasta wielkości Ostrołęki naprawdę nie stać na przynajmniej trzecioligowy futbol? Czego nam, Pana zdaniem, brakuje?
JZ: W Ostrołęce powinna być III liga. Takie miasto jak Ostrołęka, o takim potencjale przemysłowym, o takiej bazie treningowej, o tylu szkoleniowcach (naliczyłem 10 trenerów po AWF), to naprawdę wstyd dla ludzi, którzy mają cokolwiek do powiedzenia w tym mieście. Jeżeli ktoś wymyślił, że w Ostrołęce trzeba postawić na siatkówkę żeńską to się rozminął z rzeczywistością, bo ja rozumiem że piłka siatkowa mężczyzn z racji tradycji powinna grać przynajmniej w I lidze, ale skąd żeńska? To naprawdę trudno zrozumieć. Nie chciałbym być źle zrozumiany, że jestem przeciwnikiem kobiet, albo innej dyscypliny niż piłka nożna. Otóż nie – ja kocham po prostu sport, a tylko realnie oceniam obecną sytuację. Uważam również, że Ostrołęki nie stać na 2 kluby IV-ligowe. Najwyższy czas, aby połączyć siły i zbudować jeden porządny klub. Dobro Naszego Miasta powinno wziąć górę nad prywatnymi ambicjami.
N+: Teraz podobne pytanie – lata 2000-2004 to „Narew Biedna”, czyli piłkarze w koszulkach „Gramy za darmo”, ciągłe sprzedawanie najlepszych piłkarzy i ekspresowe dorzucanie na ich miejsce najzdolniejszych juniorów. 2004-2008 to (szczególnie na początku) „Narew Bogata” – pojawił się były reprezentant Polski, eks-trener reprezentacji, obcokrajowcy, trenerzy i piłkarze „z zewnątrz”. Efekty są jednak podobne. Gdzie popełniono błąd?
JZ: Nie zaprzeczę, że ucieszyłem się kiedy Pan Wargulewski przejmował Narew, bo liczyłem i nie tylko ja, ale również wielu kibiców, że nareszcie doczekamy się piłki na wysokim poziomie. Niestety nie wyszło. Myślę, że Pan Roman za bardzo zaufał swoim doradcom, a ten zespól po prostu się nie sprawdził. Jest nadzieja, że teraz kierownictwo zrobi wszystko, aby osiągnąć upragniony cel, jakim jest III liga. Co do znanych szkoleniowców, to trener Oblewski zaliczył kilkadziesiąt klubów w Polsce i potwierdził, że dobry piłkarz nie zawsze będzie dobrym trenerem. Co do trenera Łazarka to już kiedyś w Narwi był trener Władysław Giergiel, który z Górnikiem Zabrze zdobył 2-krotnie Mistrzostwo Polski. Z Łazarkiem tworzyliby wspaniały duet picerow. Nie czarujmy się – tacy trenerzy nie przyjadą do Ostrołęki z sympatii, tylko dla łatwej kasy. Pytacie, gdzie tkwi błąd, że ostrołęcka piłka jest taka, a nie inna? Otóż uważam, że najważniejszą przyczyną tej sytuacji jest niedostateczne szkolenie młodzieży. Uwierzcie mi, że w Ostrołęce jest tak samo dużo talentów piłkarskich, jak gdzie indziej w Polsce, tylko szkolenie tych talentów jest nieodpowiednie. Zdaje sobie sprawę, że nie przysporzyłem sobie tymi słowami sympatii trenerów pracujących aktualnie z młodymi, ale taka jest prawda i to dotyczy całej Polski. Czy znam jakąś receptę aby to zmienić? Otóż już w roku 2000 zwracałem się z propozycją stworzenia szkółki piłkarskie przy MOSiR na bazie największych szkół, ale niestety do tego trzeba siły przebicia, a uważam, że Ostrołęka w tej części Polski ma najlepsze warunki.
N+ W czasach, gdy prowadził Pan Narew niebiesko-czerwoni nie mieli jeszcze dopingującej grupy kibiców. Pojawili się dopiero rok później. Co Pan myśli o tym zjawisku?
JZ: Chce pozdrowić znakomity klub kibica. Jesteście wspaniali. Żałuję, że jak prowadziłem Narew to u siebie graliśmy tylko w 11 zawodników… Tak trzymajcie. Dziękuję za zaproszenie do dyskusji. Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich, którym na sercu leży dobro NARWI!
N+: Dziękuję bardzo za rozmowę i zapraszam na naszą stronę internetową.