Historia

Wywiad z Arkadiuszem Romanem

Tomasz Mrozek – narvi /Narew+: Gdy zaczynał Pan karierę Narew grała jeszcze w III lidze. Teraz od kilkunastu sezonów bezskutecznie walczy o powrót na swoje miejsce. Tak z perspektywy piłkarza ? jest szansa na powrót już w tym roku? Jeśli nie, to czego brakuje?
Arkadiusz Roman: Szansa była w poprzednich latach i jest nadal, ale będzie ciężko patrząc na kolejne nazwiska wzmacniające rywali. Jeśli Arkadiusz Romanchodzi o braki w klubie to jest ich kilka. Moim zdaniem najważniejszym jest brak stabilizacji, ciągła rotacja trenerów i zawodników, a to nie może wyjść na dobre.

N+: Teraz trochę wspomnień. Co można nazwać największym sukcesem w karierze Arkadiusza Romana?
A.R: Za taki osobisty sukces uważam strzelenie 4 bramek w meczu Pucharu Polski drugoligowej wówczas Polonii Bytom. Jako czwartoligowy Inkopax Wrocław wygraliśmy ten mecz 6:0. Wyeliminowanie tej drużyny w takim stylu to była nie lada sensacja.

N+: Po sukcesie pora na największą porażkę…
A.R: Porażką jest to, w jaki sposób kończę grę w piłkę. To mam świeżo w pamięci, więc o tym wspominam. Jakby ktoś mi powiedział, że skończę strzelając 7 bramek w rundzie i w sumie po niezłej grze, to odpowiedziałbym: nie ma sprawy. Tyle tylko, że być wyrzuconym w środku sezonu z drużyny nie jest przyjemne.

N+: Nie żałuje Pan decyzji o rozpoczęciu piłkarskiej kariery?
A.R: Absolutnie nie. Przygodę z piłką rozpoczynałem w wieku 8 lat w ostrołęckiej Narwi. Zwiedziłem kilka klubów, zebrałem ciekawe doświadczenia i poznałem wspaniałych ludzi. Oczywiście wiązało się to z różnymi wyrzeczeniami, nerwami i złym nastrojem po porażkach, ale podsumowując – to było moje wielkie hobby przez 25 lat.

N+: Przez ponad dwadzieścia lat grał Pan w piłkę, pamięta Pan wielu piłkarzy, którzy przewinęli się przez Narew. Gdyby mógł Pan wybrać sobie dziesięciu kolegów do składu (zakładając, że wszyscy graliby w piłkę jak za swych najlepszych lat), kto by się znalazł w Jedenastce Narwi Arka Romana? 😉
A.R: To trudne pytanie, gdyż tych piłkarzy jest bardzo dużo. Zatem nie będę ich wymieniał, bo mógłbym kogoś pominąć. Mogę tylko powiedzieć, że nie złapałbym się do składu 🙂

N+: Naszą stronę odwiedza regularnie kilka osób z Wrocławia. Zapewne to Pańscy znajomi z czasów studiów i gry w śląskich klubach. Czy piłka na Śląsku mocno różni się od mazowieckiej? Gdzie grało się przyjemniej?
A.R: O obecnych różnicach ciężko mi teraz mówić. Już trochę lat minęło od mojego powrotu do Ostrołęki i wiele zmieniło się tutaj na plus. Mogę powiedzieć o różnicach w czasach gdy studiowałem. Gdy opuszczałem Narew (borykającą się z różnymi problemami organizacyjnymi) działacze mówili, że wszędzie jest tak samo. Okazało się to nieprawdą. Kluby na Dolnym Śląsku (nawet te z niższych klas rozgrywkowych) były naprawdę dobrze zorganizowane, co podnosiło sportowy poziom drużyn. Oczywiście podstawą było zabezpieczenie finansowe, ale także proste rozwiązania ułatwiające pracę trenerom i zawodnikom. Krótko mówiąc ?niebo a ziemia?. Natomiast ze strony sportowej „czasy wrocławskie” wspominam bardzo ciepło. Był to zdecydowanie najlepszy okres w mojej przygodzie z piłką.

N+: A z którym trenerem się Panu najlepiej współpracowało?
A.R: W Wedanie Żórawina z trenerami Pisarskim i Harafem, w Inkopax Wrocław z trenerem Peterkiem (prowadził tę drużynę nieprzerwanie kilka lat), a jeśli chodzi o ostrołęckie drużyny za największego fachowca uważam trenera Stanisławskiego. Nasza współpraca nie zawsze była kolorowa, ale cenię go za warsztat trenerski i za umiejętność kierowania drużyną w trakcie meczu (natychmiastowe reakcje na to, co się dzieje na boisku). Pozdrawiam trenera Stanisławskiego.

N+: Grał Pan w obu ostrołęckich klubach, w każdym po dobrych kilka lat. Który z nich jest lepiej zorganizowany i dlaczego jest to Korona HiD? 😉
A.R: Ciężko powiedzieć, która drużyna pod tym względem jest lepsza. Jeśli chodzi o organizację, to obydwa ostrołęckie kluby mają zarówno wady jak i zalety. Jednak nie jest tak źle, jak jeszcze 10 czy 15 lat temu.

N+: W momencie przejścia do Narwi pojawiły się głosy typu ?E, tam…Był dobry kilka lat temu, teraz będzie grzał ławkę…? ? okazało się, że był Pan jednym ze stabilniejszych piłkarzy w tej rundzie i zamiast ?grzać ławkę? zdobywał gole. Skąd to nagłe przebudzenie?
A.R: To nie było żadne przebudzenie. Po prostu nie jestem aż tak stary, jak niektórzy myślą. Dobre przygotowanie do sezonu plus doskonałe dogrania kolegów (przede wszystkim Piotrka Strzeżysza) dały te 7 bramek. Nie uważam jednak tego za jakiś wspaniały wynik. Mogło być o wiele lepiej. A.Roman na placu boju

N+: Po rundzie jesiennej przewodził Pan wespół z ?Ifim? klubowym strzelcom. A tu niespodzianka – pożegnano się z Panem w Narwi w dosyć dziwny sposób… Może jakiś komentarz z Pańskiej strony?
A.R: Tak naprawdę, to do tej pory nie wiem o co chodzi. Prawdopodobnie była to decyzja trenera zaakceptowana przez prezesów i to wszystko. Dziwię się tylko argumentacji, że jestem nie perspektywiczny. Po pierwsze myślałem, że doświadczeni zawodnicy przydadzą się w walce o awans, a po drugie, że usłyszałem to z ust człowieka, który grał w piłkę do 40 roku życia. Coś tu chyba jest nie tak?

N+: To strona kibiców, więc wręcz trzeba zadać jakieś pytanie ?kibicowskie?. Zwiedził Pan kilkanaście klubów ? w którym z nich byli najwierniejsi fani? (uwaga, to pytanie sprawdzające ;-))
A.R: Nie jest to dla mnie trudne pytanie, gdyż Narew była jedynym klubem w mojej przygodzie z piłką, który miał tak aktywną grupę kibiców. Trzeba przyznać, że to co czasami robią kibice niebiesko-czerwonych robi wrażenie. Te wspaniałe oprawy na Witosa, doping na wyjazdach – oby tak częściej. Pozdrawiam wszystkich kibiców. Czapki z głów.

N+: A przeciwko komu grało się najciężej: a) jeśli chodzi o poziom sportowy; b) biorąc pod uwagę presję (nerwy/krzyki/wyzwiska z trybun…)?
A.R: Jeśli chodzi o rywalizację na boisku, to za najlepszą drużynę uważam Dolcan Ząbki. Jeśli chodzi o drugą część pytania, to największe piekło pamiętam z Radomia, no i oczywiście mecze derbowe. Ostatnie derby grałem niesiony dopingiem kibiców Narwi, jednak gdy byłem po drugiej stronie barykady nie było już tak słodko. Nerwy, krzyki, wyzwiska wszystko to można jakoś zrozumieć. Nie rozumiem jednak pretensji kibiców w stylu: Bo on przeszedł do Korony! A gdzie miał pójść, jak go Narew nie chciała? I tu wielki szacunek dla prezesa Szkopka, żeby nie Korona HiD już dawno zakończyłbym sportową przygodę.

N+: Jest Pan najlepszym strzelcem w historii Korony HiD, dwukrotnie przechodził Pan z Narwi właśnie do Korony, a mimo to kibice Narwi (w zdecydowanej większości) darzą Pana sympatią i szacunkiem. Jest na to jakaś metoda?
A.R: Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia, czy kibice darzą mnie sympatią i szacunkiem (komentarze na stronach internetowych są różne :)) Metoda natomiast jest taka, żeby podchodzić odpowiedzialnie do tego, co się robi. Dawać z siebie wszystko bez względu na to, gdzie się gra. Czy ja tak robiłem? W większości tak, choć nie zawsze.

N+: Czego możemy życzyć Panu na przyszłość? Czegoś związanego z piłką, czy raczej nie?
A.R: Raczej już nie wybiegnę na boisko, więc proszę mi życzyć, abym mógł w przyszłości oglądać Narew w nowej II lidze.

N+: Dziękuję serdecznie za rozmowę i zapraszam na naszą stronę;)
A.R: Dziękuję bardzo, a stronę odwiedzam regularnie.